Sytuacja Polaków w Poznańskiem w XIX wieku
Sytuacja Polaków w Poznańskiem w XIX wieku
W wyniku rozbiorów ziem polskich pod koniec XVIII wieku Wielkopolskę i leżący w niej Bukówiec zagarnęły Prusy. Próby odzyskania niepodległości przy boku Napoleona nie powiodły się. Decyzją Kongresu Wiedeńskiego w 1815 roku powstało Wielkie Księstwo Poznańskie, w którym swoje losy przeżyli nasi przodkowie.
Po walkach okresu Wiosny Ludów 1848 bardzo wzmogły się represje wobec ludności polskiej. Rozpoczynający swoją karierę niemiecki polityk Otto von Bismarck rzucił hasło „Ausrotten”, czyli wykorzenić, wyplenić wszystko, co polskie. Zgodnie z tym hasłem już od 1859 roku w szkołach nie wolno było uczyć języka polskiego. Języka polskiego wolno było tylko używać na lekcjach religii. Z kolei ustawa z 1876 roku wypierała język polski z urzędów i życia publicznego.
W 1906 roku rozporządzeniem ministra Stundta w ogóle usunięto język polski z używania w szkołach, w tym także na lekcjach religii. W prasie szerzono pruski patriotyzm. Np. czasopismo „Aus dem Posener Lande” gloryfikowało misję na Wschodzie i przekonywało, że wcielenie Poznańskiego do Prus było aktem dziejowej sprawiedliwości.
Należy wszak zaznaczyć, że wielu Niemców, osobliwie katolików, starało się być sprawiedliwymi i nie popierało skrajnych, antypolskich posunięć. W Bukówcu do 1906 roku naukę religii w języku polskim prowadził bez zarzutu Niemiec Lange.
W pracy prof. J. Buzka pt. „Polityka narodowościowa rządu pruskiego” mamy podane, jak wielkie sumy przeznaczał niemiecki parlament na popieranie polityki wschodniej, w tym tej antypolskiej. Nauczyciele, np. w nieodległym Boguszynie, otrzymywali dodatkowo 315 marek miesięcznie. Dodatek ten zabierano, gdy uczniowie nie realizowali zaleceń władz – tak właśnie było podczas strajków szkolnych.
Wspomnieć warto, że specjalnym zarządzeniem z 1886 roku dzielono powiaty na mniejsze, zwłaszcza tam, gdzie przeważała ludność polska. Po ustaleniu granic nowych powiatów Bukówiec znalazł się w powiecie wschowskim, wzdłuż pasa miejscowości z przewagą ludności polskiej: Brenno - Włoszakowice – Bukówiec - Boguszyn. Poniżej tego pasa istniały miejscowości o znacznej przewadze ludności niemieckiej. W całości powiat Leszno czy Wschowa zamieszkiwało bowiem zaledwie od 20 do 40 % Polaków. Powyżej zaś, np. w powiecie Śmigiel, mieszkało 80-90 % Polaków, w powiecie Kościan nawet powyżej 90 %*.
Wiedzieć też trzeba, że Bukówiec należał do dekanatu leszczyńskiego, gdzie praca polskich działaczy patriotycznych była szczególnie utrudniona ze względu, jak o tym była mowa, na znaczną liczebność ludności niemieckiej. Ostoją ówczesnej działalności polskiej był Kościół rzymskokatolicki, stąd zaufanie naszych przodków do aktywnie działających dla niepodległości Polski duchownych tego Kościoła.
Koordynacją poczynań Polaków z rejonu Włoszakowic i Bukówca, zmierzających do obrony siły materialnej i duchowej narodu, kierowali patrioci z Przemętu, Śmigla i okolic. Stało się to szczególnie niezbędne począwszy od trudnych lat 70. XIX wieku. W pierwszej kolejności wymienić tu trzeba przemęckiego proboszcza, a równocześnie śmigielskiego dziekana, ks. Wiktora Mojżykiewicza, który począwszy od lat 90. często przyjeżdżał do Bukówca wraz z innym wielkim patriotą polskim, hrabią Ksawerym Speichertem z Popowa. Odbywali oni spotkania-szkolenia z naszymi miejscowymi działaczami i koordynowali ich poczynania. Zainicjowali oni m.in. powstanie na wiosnę 1904 roku Kółka Rolniczego, a pod koniec tego roku Banku Ludowego. Ksawery Speichert nieprzerwanie przez 25 lat był prezesem Kółka oraz wschodził w skład zarządu Banku. Natomiast jak postępować w obronie języka polskiego, ks. Mojżykiewicza, a przez niego także bukówieckich Polaków, pouczał w swoich pismach jego przyjaciel ks. Piotr Wawrzyniak- patron Związku Spółek Zarobkowych i Gospodarczych na Poznańskie i Prusy Zachodnie.
Bohaterskie wystąpienia dzieci w szkole w Bukówcu
W 1977 roku tak wspominała tamte wydarzenia ich bohaterska uczestniczka, Genowefa Bura: ”Był październik 1906 roku. Do klasy wszedł nauczyciel Lange i w języku polskim powiedział dzieciom, że od dnia dzisiejszego będą na lekcjach religii mówić tylko po niemiecku. To samo obowiązuje na przerwach i niech nikt nie waży się być nieposłusznym, bo spotkają go i jego rodzinę surowe kary. Uczniowie zaczęli zapytywać się o powody. Pan Lange powiedział, że możemy nie przejść do następnej klasy, a najstarsi pozostaną w szkole i jej nie ukończą. Wszyscy po raz ostatni zaśpiewali pieśń maryjną i ze łzami w oczach poszli do domów. Zarządzenie landrata rozpoczęte słowami „In Namen Des König” przeczytał w klasie Schulinspektor Grübel. Długo mówiliśmy o tym w domu. Na drugi dzień podczas przerwy na boisku z uwagą obserwowało nas dwóch nauczycieli. Kilkoro otrzymało nagany za mówienie po polsku. W następnych dniach było coraz gorzej. Nauczyciele chodzili z trzcinami i kto mówił po polsku, został uderzony trzciną. Na lekcjach religii niektórzy odpowiadali po niemiecku. Większość jednak milczała i otrzymywała najgorsze stopnie oraz uwagi i była zastraszana. Pójście do szkoły stawało się okropnością.
Po miesiącu przyjechał ze Wschowy mój przerażony brat. Profesor w gimnazjum we Wschowie ostrzegł go, że jeżeli ja nie przestanę strajkować, to zostanie z gimnazjum wyrzucony. Tak też się stało. Dopiero po roku udało mu się dostać do gimnazjum w Poznaniu. Ukończył je, a później studia i otwarł w Kcyni aptekę. Zmarł w Ostrowie.”
Należy sądzić, że nauczyciele w bukowieckiej szkole robili wszystko, aby móc zgłosić władzom zwierzchnim, że strajku w Bukówcu nie ma i w ten sposób otrzymać wspomniany dodatek. Z czasem tak opornych na zarządzenia władz uczniów jak Genowefa Bura było coraz mniej. Do 1 lutego 1907 roku pozostało ich tylko 14. Troje z nich: Genowefa Bura, Karolina Mierzyńska i Ignacy Mocek trwało w oporze do końca roku szkolnego, czyli 1 kwietnia 1907 roku. Dopiero 12 czerwca rodzice otrzymali świadectwo Karoliny i Ignacego. Wszyscy też z bólem serca przyjęli wiadomość o wyrzuceniu z pracy rządcy majątku księcia Anhalt we Włoszakowicach, ojca Mieczysławy Kwaśniak. Miecia ze łzami w oczach żegnała koleżanki i kolegów, których tak mobilizowała do obrony języka polskiego. Z rodzicami i rodzeństwem wywędrowała do Wolsztyna.
Genowefa Bura otrzymała świadectwo ukończenia szkoły dopiero 12 września 1907 roku.