Tym razem tak piękny jubileusz obchodzi pani Bronisława Marcinkowska, urodzona 29 sierpnia 1920 r. Patrząc wstecz, setnej rocznicy w ostatnich latach dożyła też pani Katarzyna Pawlisiak (ur.1910 r., zmarła 2011 r.) oraz pani Agnieszka Furman, obchodząca zresztą w tym roku 102 urodziny. Wcześniej nie mieliśmy tylu stulatków. W powojennej historii możemy jeszcze odnotować panią Mariannę Świętek, która setną rocznicę urodzin obchodziła w 1973 roku (zmarła 1974 r.).
Pani Bronisława Marcinkowska wspomina swoje życie w książce Wspomnienia i opowieści Bukówczan. Spisała je Sylwia Mierzyńska. Można je też przeczytać poniżej.
Szanownej Jubilatce składamy serdeczne życzenia, dużo zdrowia, pogody ducha oraz by zawsze czuła się kochana, potrzebna i po prostu szczęśliwa!
Wspomnienia pani Bronisławy Marcinkowskiej
Pani Bronisława urodziła się 29 sierpnia 1920 r. w Bukówcu Górnym w rodzinie Białasów. Jako dziecko w domu pasła krowy i gęsi, a w wieku 7 lat poszła do szkoły. Ponieważ jej mama zachorowała, Bronia po szkole ciężko pracowała w polu. W tamtych czasach do szkoły w młodszych klasach była do pisania tabliczka, później również trzeba było nosić zeszyty i książki. Dzieci uczono: języka polskiego, matematyki, geografii, przyrody, historii, śpiewu (muzyka). Lekcje trwały od godziny 8-13 . Uczyły się dzieci od 7 do 14 lat.
Po szkole podstawowej młoda Bronia marzyła o tym, by pójść do szkoły handlowej, Jej plany były niestety mało realne: choroba mamy, obowiązki domowe no i duże koszty kształcenia... Potem zaś wybuchła wojna, która do reszty przekreśliła marzenia młodej dziewczyny.
1 września 1939 r. był piękny, słoneczny dzień. Ale to, co się stało wisiało jak największa burzowa chmura: WOJNA.... A dziewiętnastoletnia wówczas Bronisława, jak każda młoda dziewczyna, miała tyle planów i marzeń. Młodzi mężczyźni dostawali po kolei karty mobilizacyjne. Ukochany Bronisławy, który niedawno wrócił z wojska, również poszedł na wojnę. Bronię i całą rodzinę ogarnął strach i rozpacz, co będzie dalej. Pierwsze dni wojny były dramatyczne. Wyły syreny, mobilizacja, pożegnania, płonące stogi, niepewność..... Po dwóch tygodniach niemieckie wojsko po raz pierwszy pojawiło się w Bukówcu.
W październiku 1939 r. rozpoczęły się egzekucje mieszkańców okolicznych miejscowości. 21 października dokonano takiej egzekucji we Włoszakowicach. Ludzie żyli w ciągłym strachu, często słyszano strzały. Tymczasem ukochany Bronisławy, Wiktor, po miesiącu pobytu na froncie wrócił do rodzinnej wioski.
W czerwcu 1941 r. wywieziono do Niemiec na przymusowe roboty około 70 rodzin z Bukówca, w tym rodzinę Bronisławy. Życie na obczyźnie było bardzo ciężkie.
W Niemczech przydzielono Polaków do pracy w polu. Musieli wstawać o 4:00 rano, a pracę kończyli około godziny 16:00. Kładli się wcześnie spać, gdyż byli bardzo zmęczeni. Pani Bronisława budziła się niejednokrotnie w nocy, widziała wtedy jak jej rodzice modlą się. Wszyscy bardzo przeżywali fakt, iż byli daleko od rodzinnych stron. Ciężko było im uzyskać informację o tym, co dzieje się z ich domami, rodzinami... Bronisława bała się, czy jeszcze kiedyś wróci do swego domu.
Po dwóch latach pracy w polu, Bronia dostała się do rodziny szanowanego lekarza, gdzie sprzątała i gotowała. Była tam dobrze traktowana, życie stało się znośniejsze. Wiosną 1944 r. Bronia zaręczyła się ze swoim ukochanym sprzed wojny, Wiktorem, który także został wywieziony na roboty do Niemiec. Ślub postanowili jednak wziąć dopiero po zakończeniu wojny. Zawsze, przez cały czas wierzyli, że wojna skończy się i znów będą mogli cieszyć się wolnością. Marzenie o tym, że wrócą do Bukówca, do Polski dodawało im sił.
W maju 1945 r. skończyła się wojna, lecz dopiero w lipcu dotarli do domu. W Niemczech Pani Bronisława utraciła na zawsze swoja matkę, odjeżdżając musieli zostawić ją na obczyźnie.
Po powrocie na Bronię spadła odpowiedzialność za całą rodzinę. Opiekowała się ojcem, chorą siostrą i trzema braćmi. To, co zastali po powrocie w swoim domu i obejściu, było przygnębiające. Dom wyglądał jak ruina: szyby w oknach powybijane, w środku wszystko było zniszczone. Prawdopodobnie zrobiły to wojska sowieckie, które szły na Berlin. Ślub musieli na razie odłożyć. Powoli jednak wszystko zaczynało wracać do normy. Ale życie Pani Bronisławy już nigdy nie było takie samo. Wojna na zawsze wycisnęła swe piętno, zabrała 6 lat młodości, beztroski i młodzieńczych zabaw.
Wspominając samych Niemców, pani Bronisława podkreśla, że to nie tylko źli ludzie, hitlerowcy, ale również serdeczni, współczujący współtowarzysze wojenni. Oni też tracili swoich bliskich i wielu z nich tej wojny nigdy nie chciało.
W listopadzie 1946 r., po wielu latach wspólnych marzeń i planów, pani Bronisława i jej ukochany Wiktor wreszcie pobierają się. Po ślubie zamieszkują u niego, rozpoczynają gospodarowanie. Przeżyli wspólnie 58 lat małżeństwa, wychowali troje dzieci, doczekali się jedenaściorga wnucząt oraz czworga prawnucząt. Pan Wiktor często żartował sobie na rodzinnych spotkaniach: ,,Teraz czuje się bezpiecznie, bo zawsze śpię z „Bronią”.
Od 2005 r. pani Bronisława jest wdową, a jej największą radością są wnuki i prawnuki. Każdego roku przed 1 września wspomina to, co wydarzyło się w czasie wojny, a w dniu 1 listopada wspomina grób swojej matki. Grobu swojej matki pani Bronia nigdy nie odwiedziła, lecz w Święto Zmarłych zapala dodatkowy znicz na grobie bliskich, a myślami wraca do swojej matki i do tego co musieli przejść, aby przeżyć. Pomimo tak ciężkich chwil w swoim życiu, pani Bronisława jest nadal pogodną i pełną optymizmu, odważną kobietą.
Wysłuchała i opracowała Sylwia Mierzyńska
Bukówiec Górny, 2010 r.