Więcej zdjęć w GALERII
Traktory, rowery, pęknięte dętki, popsute żelazka, odkurzacze, radia, telewizory, budziki, tępe noże i piły, maszyny szewskie i krawieckie, kołowrotki, centrefugi, samochody, motory, zabawki… i dziesiątki innych rzeczy lądowało w warsztacie Franka Sobeckiego. Wykonywał też najlepsze na świecie miotły brzozowe, a w czasach gdy akumulatory do wszelakich pojazdów wymagały ładowania i naprawy, robił to jako jeden z niewielu w okolicy. Dziękuję Dziadek - powiedziałam jeszcze niedawno, odbierając od niego naostrzony nóż do kosiarki. Zawadiacki uśmiech i zawsze ta sama odpowiedź: Móm tego połne szuflody (gwarowe: mam tego pełne szuflady). Często bywało, że przywożono ojcu jakiś pojazd (lub proszono go o przyjazd doń) i mówiono: Robili nam to różne majstry, w końcu jeden nam powiedział, że jak Franek Sobecki tego nie zrobi, to już nikt nie zrobi… Ojciec klął, że z rogrzebanymi klunkrami przyjyżdżajóm, po czym zaglądał, pomyślał, porobił i … działało!
Czytaj więcej...